Noc prawie straszna

2025.07.01-02

Żeglujemy na północ i przekraczamy 60-ty równoleżnik. Robimy sobie małą ceremonię, wznosząc toast tonikiem.

Mijamy Grisslehamn i docieramy do wysepki Gåssten. Wreszcie jakiś porządny kawałek drogi wykonany w ciągu dnia. Cumujemy do wysepki jak zwykle – kotwica z rufy i kilka cum z dziobu. Koty na noc rozkładają się jak zwykle – Micke na łódce a Kajjan na wyspie. Mamy nadzieję spać spokojnie, bo na tej małej wysepce nie ma drapieżników groźnych dla naszych Kotów.

Jednak w nocy przychodzi nagły wiatr od burty. Budzę się słysząc jak kil uderza o kamienie. Lecę do liny kotwicznej wybrać ją lepiej – ale ona daje wybrać się cała, bo kotwica nie trzyma dna! Budzę Agnieszkę, włączam silnik i rzucamy cumy, aby wyjechać na zatokę zanim wylądujemy na skałach. Cumy rzucamy dosłownie – odwiązujemy a nawet odcinamy je przy łódce, bo w takich warunkach nikt nie pójdzie na ląd! W trakcie odcumowania na brzegu pojawia się Kajjan, wskakuje na łódkę i daje się zamknąć w kajucie. Kochany Kot, bał się że go zostawimy na wysepce. Wychodzimy na środek zatoki i rzucamy dziobową, ciężką kotwicę. Sprawdzamy że trzyma i idziemy spać spokojnie.

Rano Koty są niepocieszone że jacht nie stoi przy brzegu. Micke wychodzi na sam dziób, na bukszpryt, aby się przekonać, że nawet malutkiej, z kokpitu niewidocznej wysepki nie ma przed dziobem. Agnieszka udaje się pontonem na ląd zbierać cumy. Ponieważ podmuchy wiatru są nadal silne, ponton jest przywiązany do łódki długą, kombinowaną liną, aby ułatwić powrót. Zbieranie lin i powrót udają się bez problemów i wychodzimy. Płyniemy dalej na północ wśród szkierów Roslagen.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *