Po midsommar – które tym razem spędziliśmy na lądzie z dziećmi – wziąłem urlop na trzy tygodnie. Taki trzytygodniowy urlop prezentował, w naszych poprzednich żeglarskich sezonach, dobrą możliwość dopłynięcia „gdzieś”. Tym razem, tak jak w zeszłym roku, chcemy dopłynąć jak najdalej na północ. Oczywiście, żeglowanie z Kotami na pokładzie nie będzie optymalne pod względem wykonanej trasy.
Przyjeżdżamy samochodem z Kotami z domu do Lidingö. Wychodzimy z Lidingö w pierwszy, krótki odcinek do wysepki Storö. Przechodzimy przez chaos panyujący w okolicach wyspy Vaxholmen, pomagając sobie motorem aby zachować sterowność. Po południu docieramy do Storö. Ustawiamy się na noc w porcie naturalnym z intencją wyjścia jak najwcześniej rano.
Rano niestety Micke nie przychodzi na łódkę. Mija pół dnia zanim udaje się go wyłuskać z lasu i dosłownie przynieść na łódkę. To krok do tyłu w porównaniu z poprzednim urlopem. Jednak w trakcie rejsu, oba Koty odprężają się widocznie.



Kolejną noc spędzamy na wysepce Lidö – gdzie w zeszłym roku byliśmy na Midsommar. Po odprężającym przelocie, przy cumowaniu do skał dopada nas nagły szkwał. Na szczęście sąsiad, wcześniej dobrze do tych skał przycumowany, pomaga Agnieszce utrzymać łódkę. Koty chętnie spacerują po wyspie ale, przeciwnie niż w zeszłym roku, Kajjan pozostaje dość blisko łódki i rano daje się przynieść.

Leave a Reply