Zbliża się Midsommar – najkrótsza noc w roku, największe święto w Szwecji. Wziąłem kilka dni urlopu i wyszliśmy z Lidingö kierując się na północ, jak planowano. Pierwszy dzień płynęliśmy głównie wśród sztokholmskich szkierów, rywalizując z promami płynącymi do Finlandii. Za Furusund odbiliśmy od głównych szlaków. Chcieliśmy posunąć się jak najdalej na północ przed Midsommar i znaleźć jakieś miłe miejsce na samo święto. Na razie jednak szukamy miejsca na nocleg. Po kilku dniach spędzonych w porcie – i to dość hałaśliwym, co stresowało nasze koty – chcemy nocować teraz na dziko. Wybieramy dobrze chronioną zatoczkę na wyspie Lidö. Gdy docieramy tam, okazuje się, że w zoatoczce umieszczono boje, które należy używać zamiast własnych kotwic. W każdym razie, chwytamy się jednej takiej bojki rufą a dziobem docieramy do lądu.
W tej wygodnej zatoczce nie jesteśmy sami. Za sąsiadów mamy sympatycznych motorowodniaków. Aby nasze koty miały spokój, ustawiamy się kilka miejsc dalej od motorówek. Jednak rano, gdy udało się namówić Kajjana do powrotu z lasu na łódkę, tuż obok nas zaparkowała się żaglówka z dwoma psami na pokładzie. Kajjan zrobił w tył zwrot i poszedł spowrotem do lasu. Musimy zostać na Lidö – spędzamy tutaj Midsommar.
Dopiero potem udało nam się namówić Kajjana do powrotu w pobliże łódki, a potem wnieśliśmy go na pokład i zamknęliśmy koty w kajucie, aby wypłynąć. Tak potem robiliśmy za każdym razem, bo inaczej trzebaby za długo czekać aż Kajjan raczy sam wejść na łódkę.
W ostatni wolny dzień dotarliśmy do Grisslehamn. To dobrze chroniony port z doskonałym serwisem. Zostawiliśmy tam łódkę na 2 tygodnie a sami wróciliśmy z kotami do domu, zrobić im przerwkę w żeglowaniu.
Leave a Reply